Forum Fantastyczny Świat Strona Główna Fantastyczny Świat
Fantastyczny Świat MagicFantasy oczaruje cię od pierwszej chwili...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Harry Potter

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fantastyczny Świat Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pierutka
Barmanka "Pod galopującym ogierem"
Barmanka



Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:12, 09 Sie 2007    Temat postu: Harry Potter

Każde opowiadanie musi być kontynuacją poprzedniego. Jeżeli tylko wyrażasz opinie, napisz to na niebiesko. UWAGA!!! Tutaj wolno pisać POST POD POSTEM.
***
Rozdział 1
Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy Hermiona Granger wyjrzała na nie zza okna. Patrzyła jakby nieobecnym wzrokiem; wciąż myślała od liście od Harry’ego, jakby był czymś, co trzymało ją przy życiu.

Cytat:
Hermiono, nic nie rób. Pozostań tam, gdzie jesteś. Voldemort cię szuka. Przyjdziemy po ciebie.
Harry.


Podniosła rękę i po raz setny przeczytała list. Jeszcze raz bezmyślnie zerknęła przez okno, po czym rzuciła się ciężko na łóżko.
Zamknęła oczy. Czemu Voldemort mnie szuka??? I czemu sama nie mogę Siecią Fiuu dotrzeć na Grimmauld Place numer dwanaście??? myślała w duchu.
Po chwili Krzywołap wskoczył jej na nogi i głośno miauknął. Hermiona wstała, podeszła do okna. Słońce już zaszło, pozostawiając świat w ciemnościach. Rzuciła się na łóżko w ubraniu i zasnęła.

***
Hermionę zbudził donośny miauk. Zerwała się na równe nogi i wyjęła różdżkę. Ach, to tylko Krzywołap, pomyślała. Ale i tak ją rozbudził, więc przeciągnęła się i zeszła na dół. Jej dom był podobny do domu Dursley’ów: porządny, czysty i zadbany. Hermiona ziewając powlokła się na dół, do kuchni. Na stole zobaczyła kartkę.

Cytat:
Kochanie, jesteśmy w sklepie. Przyjdziemy koło 12.
Mama i Tata


Zerknęła na zegarek. Było pięć po ósmej. Przeciągnęła się i zajrzała do lodówki. Wyciągnęła zimnego tosta z kolacji i poszła do salonu. Włączyła telewizor. To czas mugolskich wiadomości.
Kolejne zniknięcie w Nottingham.- mówi spiker.
E tam, normalka.-pomyślała Hermiona.
...morderstwo w Little Hangleton...-kontynuuje spiker.
Też normalka. W końcu Voldemort tam dorastał.-prychnęła z pogardą Hermiona.
...i na koniec coś wesołego: szczur pani...-mówił dalej spiker.
Skoro już mówią o szczurach, to raczej nic ciekawego już nie będzie.
Wyłączyła telewizor, umyła ręce w kuchni i poszła do swojego pokoju. Zostawiła otwarte drzwi za sobą i usiadła na łóżku. Westchnęła cicho i sięgnęła po książkę od transmutacji pod łóżko. Wyciągnęła wszystkie, prócz tej jednej. Pewnie zostawiłam ja wczoraj w salonie.-pomyślała i zeszła na dół. Najpierw zmierzyła cały pokój wzrokiem, następnie zaglądnęła pod kanapę, pod stół... Nagle za jej plecami rozległ się lodowaty głos:
-Tego szukasz???
Hermiona zerwała się na nogi i odwróciła. Wydała z siebie stłumiony dłonią okrzyk. Lord Voldemort stał przed nią w całej okazałości. Cholera, różdżka u góry. Cholera, cholera!!!.
-C-czego c-chcesz???- spytała drżącym głosem. Voldemort się zaśmiał.
-Czy to jeszcze nie jasne?- rzekł, po czym machnął ręką, i wszystkie meble dzielące go od niej przesunęły się pod ścianę. Wskazał ręką na nią. –Ciebie.
Hermiona zadrżała.
-Ale...nie rozumiem.
Voldemort ryknął:
-Do mnie!!!
Z kominka wyskoczyła chuda kobieta z brudnymi brązowymi włosami okrywającymi twarz. Drżała, a poza tym była skulona i wystraszona. Voldemort wyrwał jej różdżkę i rzucił na podłogę, kilka stóp od Hermiony.
-Na kolana!!!- wrzasnął do kobiety. Hermiona przypatrywała się przerażona.
Kobieta posłusznie klękła., po czym powiedziała znanym Hermionie, szaleńczym głosem:
-Ależ Panie, przecież...
To była Bellatrix Lestrange.
-Zamilcz!!!- krzyknął zdenerwowany Voldemort i złapał ja za włosy. Pociągnął za nie do góry. Kobieta wrzasnęła i podniosła się na nogi.
-Nie powiedziałaś nam o niej. Nikomu!!!- ryknął. –Za to musisz dostać karę... Crucio-wyszeptał.
Kobieta wrzasnęła i upadła na podłogę, zaczęła się wić z bólu. Hermionie było jej szczerze żal.
-Przestań!!!- krzyknęła.
Voldemort odwrócił się do niej zdziwiony.
-Przecież to śmierciożerca... Zabiła tyle twoich przyjaciół... Zasłużyła na karę.
Hermiona pokręciła głową, nadal drżąc.
-Nikt na to nie zasłużył, może prócz ciebie- wymamrotała.
Voldemort się zaśmiał, natomiast Bellatrix podniosła się i zaczęła uważnie przyglądać się Hermionie.
-Brudna szlama...- mruknął Voldemort.
-Ona nie jest szlamą!!!- krzyknęła Bellatrix trochę... matczynym tonem.
Voldemort ryknął śmiechem.
-Nie??? Skąd wiesz...ale nie ważne. Teraz zajmiemy się tobą. Yaxley mówił, że masz jakąś interesującą tajemnicę...
Bellatrix plunęła mu w twarz. Hermiona otworzyła usta ze zdziwienia. Przecież Bellatrix go wręcz ubóstwiała!!!
-Jak tak...to...
Voldemort podniósł różdżkę.
-Avada...
-NIE!!!!!!- krzyknęła Hermiona w ostatniej chwili. Nim Voldemort zdarzył zareagować, Hermiona skoczyła po różdżkę Belli, jednym susem skoczyła obok Bellatrix, łapiąc ją za ramię i ciągnąć za siebie. Kobieta zwinęła się za nią, wzdychając. Hermiona poczuła, że cos je łączy... Wzdrygnęła się na samą ta myśl.
Voldemort się roześmiał.
-I co teraz, Mała Ratowniczko Śmierciożerców???- szydził z niej. Hermiona stanęła prosto naprzeciwko niego, zostawiając w kącie Bellatrix. Długo się sobie przyglądali. Wtem, nagle ktoś łupnął do drzwi. Voldemort się odwrócił; Hermiona wykorzystała okazję i ryknęła:
-PETRIFICIUS TONTALUS!!!
Voldemort padł na ziemię i rozpłynął się w powietrzu. Po nim został tylko proszek na podłodze. Drzwi nadal łomotały. Bellatrix podbiegła do Hermiony.
-Dzięki. Słuchaj, wiem, że tego wymagasz... powiem ci, co to za tajemnica.
-Nie... nie mów. Uciekaj, pewnie to aurorzy lub ktoś.. –powiedziała szybko Hermiona.
-Słuchaj....no słuchaj...WYSŁUCHAJ MNIE!!!- wycedziła przez zęby. Hermiona na nią spojrzała. –Ja... jestem twoja prawdziwą matką.- szepnęła, wyrwała oniemiałej Hermionie swoją różdżkę z ręki i skoczyła do kominka z proszkiem Fiuu w ręce.
-Pamiętaj, ja tobie nic nie zrobię... Ja...zawsze jestem pod władzą zaklęcia Imperius Malfoya, nigdy sama nikogo nie zabiłam...- szepnęła, po czym znikła w zielonych płomieniach. Hermiona stała przed kominkiem z głupia miną. Drzwi nagle wypadły z zawiasów i do pokoju wskoczyli Harry i Ron.
-O kurcze...niezłe krzyki słyszeliśmy, myśleliśmy że już po tobie... a wiesz, nie wolno nam jeszcze używać magii poza szkołą... – rzekł Ron donośnym tonem. Harry na niego syknął.
-Idź na górę, spakuj jej kufer. I weź jeszcze tą książkę- wskazał na książkę leżącą na podłodze. Ron kiwnął głową i pobiegł schodami do jej pokoju.
Hermiona stała nadal, z wyciągniętą ręką tak, jak ją zostawiła Bella.
-Hermiona...wszystko w porządku?- szepnął Harry. Hermiona pokręciła głową. Opuściła rękę i bezwładnie osunęła się na ziemię, nim Harry zdążył ją złapać. Skoczył do niej, złapał ją i podniósł, nadal bezwładną. Usiadł z nią na podłodze.
-Bellatrix tu była? –szepnął.
Hermiona pokiwała głową i przerażona zaczęła wpatrywać się w proszek, pozostawiony po Voldemorcie. Zaczął „biec” w ich stronę. Harry zrozumiał co to znaczy.
-Nie, Hermiona, nie uciekaj, on i tak cię opęta...Słuchaj...Hermiona!!!- złapał ją za głowę i odwrócił ja naprzeciwko siebie.
-Myśl o przyjaciołach...o miłości...myśl, co ty masz, a on nie ma... walcz z nim!!!- szepnął, po czym złapał Hermionę mocno i przytulił do siebie. Proszek sięgał już czubków stóp Hermiony. Zaczęły nią wstrząsać konwulsje. Harry ledwo ją trzymał, lecz postanowił, że jej nie puści. Hermiona szarpała się i krzyczała, lecz Harry jej nie puszczał. Po schodach zbiegł przerażony Ron.
-Co jest...???- spytał z cichym sykiem.
Harry teraz sam szarpał się, bo Hermiona nieznośnie go kopała i rzucała się.
-Ron...szybko, łap jej kufer...Szybciej, Ron!!! Długo tak nie wytrzymam...Łap jej kufer...kominek...-wysapał. Ron wskoczył z powrotem do góry. Hermiona zaczęła strasznie krzyczeć i wić się. Harry cały czas ją trzymał. Hermiona równocześnie płakała, przez co miał przemokniętą koszulę na ramieniu.
Ron zbiegł z kufrem Hermiony na dół, złapał garść piasku i wkroczył w zielone płomienie.
-Na Grimmauld Place numer dwanaście!!!
I zniknął. Harry ledwo co zaciągnął wierzgającą Hermionę do kominka.
-Grimmauld Place 12!-krzyknął. Nim zdołał się obejrzeć, klęczał na zimnej posadzce w kuchni. Hermiona leżała nieprzytomna zaraz obok niego. Harry dyszał ciężko. Wszystko go bolało. Do kuchni wkroczyła rozeźlona Pani Weasley.

Rozdział 2
-Ron...siadaj, zaraz będzie kolacja...George, tez...Fred...(złapała go za rękę, na co Fred się wzdrygnął) podnieś Hermionę i zanieś ją do Ginny, już na nią czeka...o...jest już...
Po schodach zbiegła piękna, rudowłosa dziewczyna. Byłoby super, gdyby nie byłą cała mokra od łez.
Fred bez gadania złapał Hermionę i delikatnie zaniósł do góry. Ginny, łkająca, poszła za nim. Harry, roztrzęsiony, padł głucho na krzesło. Pani Weasley popatrzyła na niego zmartwiona.
-Harry, kochanie, połóż się, odpocznij...
Harry podniósł głowę.
-Co...? Nie...muszę...iść do...Hermiony...
Pani Weasley popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem, ale Harry tego nie dostrzegł. Wstał niepewnie z krzesła i powlókł się na górę. Gdy dotarł do sypialni dziewcząt, dosłyszał cichą rozmowę.
-Cześć- powiedział cicho.
Ginny i Fred popatrzyli na niego, ale po chwili opuścili wzrok na czubki swoich butów.
-Witaj- mruknęli cicho równocześnie.
-Niedobrze z nią. Wymiotuje, cały czas się nie budzi.- dodała Ginny zmartwionym tonem. Siedziała na jej łóżku trzymając kolana. Fred siedział na łóżku Ginny, zaraz obok, podpierając głowę rękami.
-To źle- rzucił krótko, po czym usiadł na krześle obok drzwi.
-Harry...nie, idź się wyśpij, nieźle cię skopała...
Harry pokręcił głową, ale Ginny już złapała go za rękę i pociągnęła do sypialni chłopców.
-Wyśpij się Harry, mizernie wyglądasz...- powiedziała przez łzy. Harry nadal stał prosto tak, jak go Ginny puściła. Podeszła do niego z markotną miną. Spojrzała mu w oczy swymi dużymi, jasnobrązowymi oczami. Harry poczuł uścisk gdzieś w okolicach pępka. Ginny zbliżyła się do niego i przytuliła go. Harry wziął z niej przykład i tez ją objął.
-GINNY!!! NA DÓŁ!!! ZANIEŚ HERMIONIE HERBATĘ...
Ginny puściła go i cofała się do tyłu.
-Połóż się...
Wyszła. Harry rzucił się ciężko na łóżko i zasnął.

***
Harry zerwał się nagle z łóżka. Popatrzył na budzik, który leżał na podłodze; było kilka minut po osiemnastej. Wstał, przeciągnął się i poszedł do sypialni dziewcząt. Ginny drzemała w krześle, z głową opartą na ramieniu, a Hermiona, kredowobiała, cały czas bez ruchu leżała na łóżku w ubraniu. Harry podszedł do lóżka; podłoga zatrzeszczała i budziła Ginny.
-Och, ‘Arry...Cały czas śpi...od czasu do czasu wymiotuje, nic nie je...Chyba gorzej być nie może, no nie?
Harry kiwnął głową.
-Próbowałam jej przed godziną dać trochę wody, ale ją wypluła.
Harry usiadł w nogach łóżka Hermiony.
-To nie sen, to śpiączka- rzucił krótko. Ginny zmarkotniała.
-Wiem. Ale chyba się w końcu obudzi, co nie? Mama powiedziała....AAA!!!
Ginny krzyknęła, gdy nagle obok niej teleportowali się Fred i George.
-To nie jest śmieszne!!!- syknęła Ginny.
Fred i George zrobili grobowe miny.
-No jasne że nie, nie miało być. A wracając do gadki: mama powiedziała, że jak dzisiaj się nie obudzi...- zaczął Fred.
-...to dajemy ją do Munga- dokończył George. Ginny pisnęła, lecz zaraz zakryła usta dłonią. Harry ukrył twarz w dłoniach.
-Co to?- spytał, wskazując ręką strzępki listu na podłodze.
Ginny schyliła się.
-Ach, tak... Wyjec dostała zaraz jak zasnąłeś...
Harry zmarszczył czoło.
-Użyła magii przeciw V-Voldemortowi...
Harry spojrzał na nią z podziwem, ale zaraz znów zmarkotniał.
-Ale jej chyba nie wyrzucili???
Ginny pokręciła głową.
-Nie, bo teraz wszystkie dzieci mugoli mogą używać magii od 15 lat. No bo wiesz, V-Voldemort...
Harry kiwnął głową.
-Rozumiem. Ale ja...wychowuję się u mugoli...
-Ty też możesz. Ale Ron nie.
Harry głośno przeklął.
-Gdybym wiedział, to bym szybciej uratował Hermionę...
Ginny położyła mu rękę na ramieniu.
-Nie obwiniaj się. Hermiona sobie świetnie poradziła...
Harry westchnął.
-No tak, ale sama widzisz, jak skończyła...
-KOLACJA!!!
-Och, to mama nas woła...idź, ja przy niej zostanę...
-Nie, idź...
Ginny wzięła się gniewnie pod boki.
-Idź!!!
Harry wstał i zszedł na dół. Byli już tam Fred, George, Ron i Pani Weasley.
Pani Weasley uściskała go.
-Jak dobrze ciebie widzieć, kochaneczku...
Harry zmusił się na uśmiech.
-Panią też.
Usiadł przy stole. Pani Weasley podała mu naleśnika. Próbował go zjeść, ale czuł się, jakby żuł podeszwę.
-YHM, YHM.
Wszyscy zerwali się na równe nogi, ale odetchnęli, widząc Ginny.
-Ona tak świetnie JĄ udaje...- mruknął Fred.
Ginny stała, opierając się o framugę.
-Hermiona jest coraz bledsza, i rzuca się po łóżku.
Wszyscy wstali i pobiegli za nią do góry. Pani Weasley przerażona, zakryła dłonią usta.
-Do Munga. Natychmiast.- powiedziała drżącym głosem. Harry i Fred złapali Hermionę i zanieśli na dół. Pani Weasley rzuciła trochę proszku Fiuu i wysłała najpierw Freda z Hermioną. Potem Harry’ego, Rona, George, i w końcu sama też weszła w płomienie.
Gdy Harry wstał z podłogi, Fred już wlókł Hermionę do recepcjonistki. Gdy do nich podszedł, jakiś wysoki mężczyzna w kitlu lekarskim zabrał Hermionę na nisze i poszedł na zaplecze.
-Za dwie lub trzy godziny mamy przyjść na IV piętro.
- Na Urazy pozaklęciowe???- spytała Ginny i George.
Harry wzruszył ramionami, Fred też. Pani Weasley się odezwała pierwsza:
-Może chodzi oto, że Sami-Wiecie-Kto rzucił na niego zaklęcie???
Harry pokręcił głową.
-Nie, to było bardziej jak opętanie, niż zaklęcie...
Po kilku minutach Pani Weasley powiedziała głośno:
-Wracajmy do domu...
Wszyscy mruknęli z dezaprobatą, ale poszli za Panią Weasley do kominka. Kilka minut później wszyscy siedzieli z ponurymi minami w kuchni na Grimmauld Place.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierutka
Barmanka "Pod galopującym ogierem"
Barmanka



Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:44, 19 Sie 2007    Temat postu: Rozdział 3

-Harry, wstawaj!!!- rozległ się nagle donośny głos Rona gdzieś z dołu. Harry siedział na łóżku zapatrzony w sufit. Nie odpowiedział. Po chwili uchyliły się drzwi jego sypialni.
-'Arry...- wychyliła się ruda, potargana głowa Ginny. -O, nie śpisz...
Harry spojrzał na zegarek; siedem po północy.
-Ano nie śpię...
Wstał, przeciągnął się. Cztery bite godziny siedział bez ruchu na łóżku. Ziewnął i spojrzał na Ginny, która stała, ale chyba spała w środku.
-A ty???- spytał sie jej. Ginny popatrzyłą na niego zdziwiona.
-Co "ja"?
-No...spałaś?- spytał znowu. Ginny kiwnęła głową.
-A...jak z nią???- dodał.
Ginny westchnęła.
-Kiepsko. Śpi, a jak tylko się budzi, to wymiotuje i znów traci przytomność. No i mizernie wygląda.- Harry spojrzał na nią pytająco. -Matka u niej jest bo dowiedziała się, że cały czas nic nie je. Zaraz powinna wrócić...
Harry jej przerwał.
-Będziemy mogli się do niej wybrać???
Ginny spiorunowała go wzrokiem i dalej kontunuowała.
-...a jak wróci to powie, czy można ją odwiedzać. Narazie zejdź na dół, przekąś coś.
Harry kiwnął głową i Ginny wyszła z pokoju. Słyszał w oddali jak schodzi po schodach. Westchnął i powoli powlókł się na dół do kuchni. Tam siedzieli Ron, Fred, George i Ginny.
Harry opadł cieżko na krzesło obok niej. Czekali w napięciu może z dziesięć minut, gdy nagle z płomieni wyskoczyła Pani Weasley. Była bardzo szczęśliwa.
-Hermiona...ona...- wszyscy wstrzymali oddechy. -Obudziła się!!!- wykrzyknęła radośnie i usiadła na krześle przy Harry'm.
Ginny pisnęła z radości, Fred i George przybili piątkę, a Ron i Harry poprostu sie ucieszyli.
-To wspaniale...-zaczął, ale Pani Weasley mu przerwała.
-Ale może ją odwiedzić tylko jedna osoba, bo jest bardzo mizerna, i może się stresować...
Fred, George, Ginny i Ron jęknęli ponuro. Harry zrobił trochę głupkowatą minę.
-No to... Ginny, idź.
-Nie Harry, ty idziesz. To twoja najlepsza przyjaciółka.- powiedziała z powagą Ginny. ron, Fred i George kiwnęli głowami.
-Trafisz, Harry???- spytała Pani Weasley.
Harry kiwnął głową, złapał garść piasku i rzucił w kominek. Wkroczył w płomienie i rzekł:
-Do Szpitala Św. Munga!!!
Świat mu zawirował, poczuł uścisk w okolicy pępka i po chwili już stał okopcony na posadzce Szpitala. Śmiało podszedł do recepcji i spytał się, gdzie leży Hermiona Granger.
-Piętro IV, sala 2.
Harry podziękował i podszedł do windy. Gdy ta przyjechała, wszedł do niej i kliknął przycisk "IV". Zarzuciło windą, i nim zdołał się obejrzeć, był już na IV piętrze. Był to surowy, pusty i biały korytarz, bez ławek, roślin ani niczego. Było tam ze pięćdziesiąt sal, jedna za drugą. Stał akurat obok sali numer 2. Otworzył drzwi.
Była to tak samo pusta, biała sala jak korytarz, tyle że mniejsza i posrodku niej stało surowe łóżko. Hermiony w niej nie było.
-Co do chole...?-zaczął, lecz gdy zamknął drzwi, dostrzegł ją. Siedziała w kącie nieprzytomna, opierajac się o ścianę. Harry złapał ją i zaniósł do łóżka. Nigdy nie widział jej w takim stanie; miała potargane, wymięte włosy, zapadnięte policzki i jakoś znajomo napuchnięte powieki.
Nagle złapała go mocno za przegub.
-Harry...
Harry pochylił sie nad nią.
-Bella...Bellat..
-Bellatrix Lestrange???- przerwał jej Harry. Hermiona kiwnęła głową.
-Ona...OCH!!!...Ona...ona jest moją matką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pierutka
Barmanka "Pod galopującym ogierem"
Barmanka



Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:59, 23 Sie 2007    Temat postu: Rozdział 4

Harry otworzył usta ze zdziwienia; zwęrzyły mu się źrenice.
-N-Nie, to niemożliwe...
Hermiona popatrzyła mu głęboko w oczy. Po policzkach ciekły jej łzy.
-To...t-to jakiś żart, tak...?- spytał z niedowierzaniem Harry.
Hermiona pokręciłą głową; zamknęła oczy i zaczęła głośno szlochać. Harry poklepał ją po ramieniu. Hermiona zaraz się wyrwała i wstała. Harry utkwił wzrok w czubkach butów.
-Myślałam, że chociaż ty mnie zrozumiesz!!!- wybuchnęła Hermiona. -Ty...ty też widziałeś...słyszałeś straszne rzeczy...i ja...ja ci z-zawsze wierzyłam...PATRZ NA MNIE JAK DO CIEBIE MÓWIĘ!!!
Harry wstał. Podszedł do niej i ją przytulił. Hermiona próbowała się wyrwać, ale po chwili zaczęła jeszcze głośniej łkać i oparła głowę na jego ramieniu.
-No już, uspokój się...to niemożliwe ale...- zawiesił mu się głos. -...ale ci wierzę.
-Ja...OCH, przepraszam...
Harry jej przerwał.
-Nieważne. Opowiedz, co się stało...
Harry i Hermiona usiedli; przez następne pół godziny opowiadała mu, co się tamtego ranka działo. Harry słuchał jej uważnie wpatrując się w jej załzawione oczy. Gdy Hermiona zaczęła mówić o Bellatrix, zawiesił jej się głos.
-I co dalej...?- spytał spokojnie Harry.
-P-powiedziała, że...że jest moją matką i zabrała mi różdżkę, która naprawdę była jej...
Harry kiwnął głową. Wstał i podszedł do drzwi. W progu się odwrócił.-Hermiono...za dwa lub trzy dni zabierzemy cię stąd. Trzymaj się.-powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Podszedł kilka kroków do windy i nacisnął przycisk "PARTER". Nagle dosłyszał ciche skrzypienie drzwi, i nim się odwrócił, ktoś rzucił się na niego niemal zwalając go z nóg. TO była Hermiona; cały czas płakała.
-Harry...nie przychodźcie do mnie więcej.
-Ale...
Harry nie dokończył. Hermiona wepchnęła go do windy, która właśnie przyjechała i nacisnełą przycisk "ZAMKNIJ". Przeźroczyste drzwi windy się zamknęły.
-Hermiona...Hermiona!!! HERMIONA!!!
Hermiona go nie śłyszała; stała cały czas przed windą i wpatrywała się w niego. Była kompletnie mokra od łez. Harry walił w drzwi i klikał przycisk "OTWÓRZ" ale Hermiona nadal trzymała przycisk "ZAMKNIJ". Harry w koncu dał za wygraną i oparł się ciężko o tylną ścianę windy. Po chwili winda zjechała na dół, a Harry szybko poszedł do kominka i wrócił na Grimmauld Place.
Przy stole siedzieli Fred, George i Ginny. Harry z bezsilnej złości kopnął z całej siły w stojące najbliżej krzesło tak, że to się złamało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fantastyczny Świat Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin